-Przesadziłeś!- wrzasnął niski szatyn, otwierając drzwi mocnym
kopniakiem. Przeszedł szybkim krokiem przez korytarz wycierając sobie
gwałtownie włosy i twarz. Odgarnął wściekle grzywkę z czoła i wszedł do pokoju.
Cisnął ręcznik w kąt i odwrócił się do podążającego tuż za nim przyjaciela.
Przez chwilę mierzyli się wrogo wzrokiem, zaciekle milcząc.
-Przesadziłeś- szepnął w końcu Frank. Minął kumpla patrząc mu ze złością w
oczy. Opadł na kanapę, przymknął powieki i westchnął starając się uspokoić. Musiał odpocząć i nie chodziło tu tylko o
zmęczenie po koncercie, a raczej o to co ostatnio wyprawiał jego przyjaciel. Frerard, czyli mała
prowokacja fanów, zaczął przeradzać się w coś poważniejszego i niepokojącego.
Początkowe dotykanie się i przytulanie
przeistoczyło się w zachłanne pocałunki i pełne pożądania, lubieżne
uściski. Frank będący wcześniej
inicjatorem takich akcji zaczął się z przerażeniem wycofywać. Pałeczkę
przejął Gerard fundując mu coraz więcej niespodzianek na scenie włącznie z
rozpinaniem rozporka i wkładaniem ręki za spodnie. Dziś doszło do czegoś podobnego
i pewnie skończyłoby się na
zniecierpliwionym odepchnięciu przyjaciela jednak wyraz twarzy Gee sprawił, że
Frank w końcu pojął że to nie jest tylko zabawa a Gerard czerpie z tego
wszystkiego przyjemność. Nie mógł wyrzucić z głowy obrazu wokalisty rozchylającego
powoli usta i jęczącego gdy dotykał jego
krocza. Nagle stało się to obrzydliwe. Był nie tylko rozgniewany tą
zuchwałością, ale zaczął się bać i brzydzić.
Zacisnął mocniej powieki i potrząsnął głową, żeby pozbyć się
natarczywych myśli lecz nagle coś
wytrąciło go z tej chwilowej równowagi. Poczuł czyjś ciepły dotyk na kolanie.
Ktoś sunął dłonią po jego nodze kierując
się do wewnętrznej strony uda. Frank zdębiał. Serce na chwile mu stanęło, by po
sekundzie ruszyć kilkakrotnie szybciej. Otworzył oczy. Kilka centymetrów przed
sobą miał smutną i zaróżowioną twarz Gerarda. Wpatrywał się w niego intensywnie
delikatnie masując mu nogę. Frank poczuł
nieprzyjemny ból w klatce piersiowej przez co nie mógł swobodnie odetchnąć. Chciał odepchnąć
przyjaciela ale coś jakby go sparaliżowało. Nie był w stanie ruszyć nawet małym
palcem.
-Co ty robisz?- spytał szeptem. Miał piszący i słaby głos.
Nie wierzył w to co się teraz działo. Było jak najgorszy sen… najbardziej
dziwny i kuriozalny koszmar po którym dziękujesz Bogu, że nie jest jawą.
-Przepraszam Frankie. Ja po prostu musiałem…Nie mogę dłużej
ukrywać że jesteś dla mnie kimś więcej
niż tylko przyjacielem… – odpowiedział
mu równie cicho Gerard. Przeniósł dłoń na policzek przyjaciela i delikatnie go
pogłaskał opuszkami palców. Wziął głęboki wdech i zaczął się przybliżać.
Zdezorientowany i przestraszony Frank odzyskał czucie na tyle by odsunąć się do
tyłu. Miał za sobą tylko twarde oparcie kanapy, w które coraz bardziej się
wbijał. Chciał się jakoś stąd wydostać, uciec i zapomnieć. Nie to nie możliwe.
To nie może być prawda… jego najlepszy kumpel chce go właśnie pocałować…
-Gerard, odjebało ci?!- powiedział w końcu Frank odzyskawszy
całkiem mowę. Ocknął się z tego dziwnego marazmu i z całej siły odepchnął od
siebie zszokowanego mężczyznę. Upokorzony i zdezorientowany Gerard upadł na
zimną podłogę, a czarne splątane włosy przysłoniły mu twarz. Przez chwilę
siedział spokojnie, oddychając miarowo. Klatka piersiowa opięta starą czarną
koszulką, opadała się i unosiła. W końcu mężczyzna położył na niej dłoń, po lewej
stronie- tam gdzie biło serce. Wydał z siebie jakiś dziwny dźwięk, będący
połączeniem żałosnego jęku i cichego
łkania.
-Jeśli żartujesz to grubo przesadzasz, a jeśli nie to wiedz
że ja…no kurwa mam Jamię, nawet nie jestem bi…no nie pociągasz mnie!-
powiedział gitarzysta w miarę opanowanym głosem. Chciał zakończyć tę
paradoksalną sytuację bez większych
konsekwencji. Gerard wyglądał na naprawdę przejętego i wciąż uparcie milczał
nie zdradzając co o tym wszystkim myśli. Frank nie chciał go zranić, nie chciał
żeby był smutny ale nie był w stanie dać mu tego czego pragnie.
Way podniósł się w
milczeniu, lekko otrzepał ciemne jeansy i ruszył w stronę wyjścia. Będąc w
drzwiach, zatrzymał się i zwrócił głowę w stronę gitarzysty. Zmrużył
zielono-brązowe oczy i wycedził przez zaciśnięte zęby:
-Jeszcze będziesz mój Frank!
***
Następnego dnia z
samego rana wyślizgną się spod ciepłej kołdry, ucałował swoją narzeczona w
lekko zmarszczone czoło i po kilku minutach przyspieszonej toalety, wyszedł z hotelu. Nowy Jork był pięknym,
ogromnym miastem, splecionym z najrozmaitszych kultur i chciał trochę go
poznać. Szedł ulicą pełną ludzi i wdychając powietrze przesączone różnorodnymi zapachami
wdychał także atmosferę tego miejsca. Tutaj mógł być zwykłym anonimowym
przechodniem, mógł w spokoju pomyśleć nad wydarzeniami dnia wczorajszego i
spróbować o nich zapomnieć. Spacerował kilka godzin, uprzednio wyłączywszy
telefon i delektował się błogim spokojem oraz delikatnymi promieniami
słonecznymi łaskoczącymi go policzki. Starał się nie zadręczać i oczyścić
umysł. Wprowadził się w cudowny stan kiedy, człowiek żyje chwilą teraźniejszą, nie martwi dniem wczorajszym i nie planuje
jutrzejszego. Do
pełni szczęścia brakowało mu chyba tylko jednego. Mocnego aromatu kawy i jej
gorzkawego smaku. Rano nie zdążył nic zjeść i wypić, a z racji tego że
zamierzał przedłużyć swój spacer, postanowił zajść do jakiegoś baru i rozgrzać
się najcudowniejszym płynem świata. Zawędrował do dość dziwnej dzielnicy i
pewnie nocą nikt tu by go nie zaciągnął ale teraz przy tak słonecznej pogodzie,
niezbyt przyjemne otoczenie w ogóle mu nie przeszkadzało. Wszedł do starego, ale zadbanego baru, pełnego ludzi
pałaszujących śniadania. Pamiętający jeszcze lata 60-70-te, prezentował się
całkiem miło. Ściany wytapetowano na kremowo, stare meble wyglądały całkiem
przyzwoicie a Elvis Presley śpiewający z ogromnej szafy grającej dodawał uroku.
Postanowił, że tu zostanie. Oczywiście pod warunkiem, że znajdzie jakieś wolne
miejsce. Rozglądał się kilka minut, aż w końcu zauważył ją. Siedziała pod oknem
i przeglądała gazetę ze znudzoną miną. Miała niesamowicie piękną twarz, od
której trudno było oderwać wzrok. Nieskazitelna cera o oliwkowym odcieniu
idealnie kontrastowała z karminowymi ustami i czarnymi jak smoła oczami. Hebanowe,
bardzo długie włosy opadały falami na
plecy oraz szczupłe wytatuowane ramiona. Rozchyliła delikatnie wargi a
następnie przygryzła dolną. Przeszedł go dreszcz na widok tego seksownego gestu.
Jak jakiś idiota wpatrywał się w nią dopiero po paru sekundach orientując się
że ten okropny łomot, który słyszał to
jego własne przyspieszone serce. W końcu chyba zdała sobie sprawę że jest
obserwowana i powoli spojrzała prosto na niego. Gapili, a właściwie
hipnotyzowali się wzajemnie kilka krótkich chwil i pewnie trwałoby to dłużej
gdyby nie piskliwy głos z boku.
-Szukasz czegoś?- odwrócił głowę. Obok niego stała pulchna
murzynka ubrana w różowy mocno opięty uniform, ściskająca w ręku dzbanek z kawą. Mierzyła go
wzrokiem z dziwnym, kpiącym uśmieszkiem. Gdy po chwilowym zaćmieniu mózgu dotarło
do niego pytanie, pokręcił głową i szeroko się uśmiechnął.
-Już znalazłem- odpowiedział pewnie, spoglądając ponownie w
stronę okna. Doznał ogromnego szoku, ponieważ miejsce dziewczyny było puste.
Jakim cudem tak szybko zniknęła? A może je wcale nie było? Może ta niebiańska
istota było tylko złudzeniem? Ale parujący kubek i pozostawiona niedbale gazeta
świadczyła o tym, że jeszcze sekundę temu
tam ktoś siedział. Uśmiech od razu zszedł mu z twarzy.
-Przepraszam- pytanie które chciał zadać było iście
idiotyczne ale obsługa w barach śniadaniowych często kojarzyła klientów, więc
może ta urocza kelnerka mu pomoże- Nie wie pani kim jest kobieta która siedziała
tam pod oknem- wskazał palcem, ale nie musiał tego robić.
-Ach to Gia…przychodzi tu co rano i właściwie tylko tyle o
niej wiem- murzynka spojrzała mu w oczy z podejrzliwością i położyła dłoń na ramieniu- Jak ci na imię?
-yy Frank.
-Tak więc Frank. Nie interesują się zbytnio Gią… To nie jest
dobry pomysł. To jedna z tych kobiet, które łamią serce, przynoszą zgubę i
wplątują człowieka w straszne rzeczy. Po prostu zapomnij- ale Frank nie był już
w stanie o niej zapomnieć. Teraz mógł myśleć tylko powabnej i ponętnej Gii.
***
Zjebałam. Nie podoba mi się absolutnie :<
Tak więc dziękuję za bardzo miłe komentarze. Nie myślałam że się spodoba *u*
To mój pierwszy blog na blogspot i póki co nie ogarniam wszystkiego ale powoli dojdę do każdej opcji.
Błędy sprawdzałam ale mam skłonności do literówek więc za nie serdecznie przepraszam, mam nadzieję że nie są rażące.
Ach no i zostawiajcie adresy blogów, chętnie umieszczę w linkach. Byłoby mi miło gdybyście i Wy dodali mój blog do linków.
Nie mam pojęcia jak się wymawia jej imię, ale to mnie w sumie nie obchodzi, bo ogólnie to to opowiadanie jest zajebiste.
OdpowiedzUsuńomnomnom, świetne, świetne jest! jak mówiłam, wciągnęłaś mnie i kurde dalej będę tkwić w fan fickach XD ale that's alright, w takim dobrym mogę trwać. Gee jest widocznie bardzo zdesperowany, Frank jest na pierwszym etapie akceptacji, a reszta jest.. dziwna XD ale podoba mi się przez to przebardzo *w*
OdpowiedzUsuńtylko tak, mogłabyś troszeczkę bardziej uważać na interpunkcję? bo to jest jedyny mankament, który nie pozwala mi nazwać tego zajebiście idealny, że jhdfjkbnjd.
+dodałam u siebie c:
Kurwancka. Od zarania dziejów interpunkcja to moja zmora i staram się, ale jak mi wychodzi to sama widzisz XD Ale dziękuję za takie słowa ♥ I pamiętaj, że to reszta jest najistotniejsza bo miłość Gerarda to wątek poboczny (niestety) :3
Usuńnieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee ;-;
Usuńno ale, i tak będę składać ofiary z kotów, żeby mu się udało, nawet, jeśli to będzie wątek poboczny c:
Gerard pewny siebie :) Opisałaś tę scenę między chłopakami przezajebiście, że jak ją czytałam to wszystko pozytywnie odczuwałam. Przeważnie autorkom opisywanie takich sytuacji wychodzi no... nieco żałośnie, a Tobie udało się ująć to wręcz idealnie, że mam ochotę powiedzieć dfhgsajfjshfb xD A ta murzynka w różowym stroju z dzbankiem kawy to wielka epickość :> Niczym żywcem wyjęte z tych amerykańskich filmów, a to był bar przy ulicy, albo restauracja wiejska dla rolników ^^ Wiesz o co mi chodzi :> Przez ciebie nie jestem w miarę składnie się wysłowić, to robisz właśnie człowiekowi tym opowiadaniem :] Jeszcze raz rzeknę jgfsjkfgjsd :D
OdpowiedzUsuń// http://red-like-a-blood.blogspot.com/
No ciekawam bardzo, co ten Gee zrobi. Jakoś mi tutaj nie wygląda na fajnego, oosz.. no ale czemu Franio nie chce z nim zdradzać Jamii, a z Gią by mógł, nawet z chęcią? o.O
OdpowiedzUsuńOdpowiedz jest jedna: FRANK JEST HETERO! hahah ♥
UsuńAh, no mi się bardzo podoba.
OdpowiedzUsuńjesteś zawalista. tą scenę GeexFrank napisałaś idealnie, ale mam nadzieję, że Franek nie będzie mu mieć tego bardzo za złe. a co do dalszej części.. oj, Jamia, jesteś skończona. |D ślicznie, ślicznie. <3
OdpowiedzUsuń{ savemesorrow & bulletinyourheart }
"Jeśli żartujesz to grubo przesadzasz, a jeśli nie to wiedz że ja … no kurwa mam Jamię, nawet nie jestem bi … no nie pociągasz mnie!" -> to mnie zabiło XD wyobraziłam sobie takiego Gerarda z psią miną oraz zbulwersowanego Franka i zawyłam.
OdpowiedzUsuńGia, w sumie ładne imię :3 Takie oryginalne. Scena z Gerardem była dobra, nawet bardzo. Jednak w tej drugiej, co to Franczeska po raz pierwszy spotkała Gie (mam problemy z odmianą) czegoś mi zabrakło. Za krótko, zdecydowanie. Mogłaś bardziej rozwinąć. Pani murzynka wzbudziła we mnie takie ciepłe uczucia i wyobraziłam sobie do tego taniec Elvisa (nie wiem czemu).
No, ale ogólnie to wiesz co ja o tym sądzę :3
Tak... wiem. Sama jak czytałam to czułam niedosyt i miałam ochotę rozwinąć tę scenę jednak to co i jak piszę bardzo zależy od mojego nastroju, a wtedy jakoś nie był za dobry. Nie mniej jednak dziękuję Ci bardzo, że zawsze tak mnie chwalisz ♥
OdpowiedzUsuń