Od dobrych kilkunastu minut stał przed ciemnymi drzwiami ze złotym numerem 105 i zastanawiał się czy zapukać czy może jednak zwiać, zaszyć się w ciepłym łóżku i już nigdy z niego nie wyjść. Serce waliło mu jak oszalałe, dłonie niemiłosiernie się pociły, a przed oczami pojawiały czarne plamki. Czuł się jakby miał zaraz zemdleć. Swój plan, nad którym to myślał cały dzień, zaczął wydawać mu się skrajnie idiotyczny i wolał nie wdrażać go w życie. Ale przecież Gerard mógł faktycznie mieć jakieś głupie zdjęcia i pokazać je Jamii. Musiał to zrobić. Frank westchnął żałośnie i spojrzał na zegarek. 20.04. Już czas. Delikatnie zapukał. Kiedy po mniej więcej minucie nikt nie otworzył odwrócił się i już miał odejść, gdy nagle usłyszał szczęk zamka i zachrypnięty głos Gerarda.
-Wejdź.... Frank... - spojrzał przez ramię. Potargany Gerard opierał się o drzwi i patrzył na niego smutnymi, zaszklonymi oczyma. Odgarnął niezdarnie włosy z twarzy, podwinął rękawy czarnej bluzy i oblizał wąskie wargi. Czekał.
Frank wypuścił powoli powietrze z ust, powstrzymał się od przeżegnania i ruszył ku "przyjacielowi". Kiedy przeszedł obok niego poczuł słodki zapach wody kolońskiej, której zawsze używał i kąciki jego ust mimowolnie uniosły się o kilka milimetrów. Zdenerwowanie lekko zelżało. Zaczął powtarzać sobie w głowie, ze wszystko będzie dobrze.
Kiedy przekroczył próg i rozejrzał się po pomieszczeniu całkiem go zatkało. Ogromny pokój Way'a, który jeszcze niedawno odstraszał bałaganem nawet pokojówki, teraz był idealnie wysprzątany i bardzo słodko przystrojony. Na dużym małżeńskim łożu leżało setki płatków czerwonych róż, tworzących niekształtne serce. Pośrodku niego stała drewniana taca z szampanem, dwoma kieliszkami i miseczką truskawek. W całym pokoju Gerard porozkładał dziesiątki okrągłych świec, uwalniających delikatny waniliowo-migdałowy zapach. Oświetlały swoimi maleńkimi płomykami pokój, dając przy tym przyjemne ciepło. Frank wziął głęboki oddech napawając się tą niesamowitą atmosferą i niebiańskim zapachem. Jego ciało powoli się odprężało i przestało drżeć ze zdenerwowania. Gerard podszedł do jednej z szafek, na której stał gramofon, włożył czarną winylową płytę i po chwili po pokoju rozniosły się rozkoszne dźwięki jakieś starej romantycznej ballady. Frank stał niczym sparaliżowany, wpatrując się tępo w różane serce. Poczuł jak ręce Gerarda oplatają go i delikatnie przesuwają się po jego biodrach. Zacieśniały się coraz bardziej piszcząc czule każdy skrawek jego skóry i zadzierając lekko ubrania. Mężczyźni westchnęli w tym samym momencie i zaczęli kołysać się w rytm piosenki.
-Podoba ci się?- spytał szeptem Gerard całując szyję Franka i wtulając się w niego mocniej -Bo ja to wszystko zrobiłem...dla ciebie- głos drżał mu z przejęcia i dało się wyczuć w nim spore zawstydzenie. Mocno się rumieniąc odwrócił gitarzystę przodem do siebie i spojrzał mu głęboko w oczy. Były wspaniałe. Frank niewątpliwe posiadał cudowne oczy, które wręcz hipnotyzowały swym pięknem i intensywnością koloru. Gerard nie potrafił oderwać od nich wzroku.
-Bardzo- szepnął Frank, którego myśli były chaotyczne, splątane i bez żadnego sensu. Miał w głowie absolutną pustkę i nie potrafił się dostatecznie skupić. Wykonanie jego planu stało pod znakiem zapytania.
Patrzył na zaczerwienioną twarz "przyjaciela", która niebezpiecznie się przybliżała i słyszał jedynie swpje niesamowicie łomoczące serce. Krew pulsowała mu w skroniach tak bardzo, że poczuł się słabo.
Gerard wyciągnął przed siebie dłoń i rozprostowawszy palce dotknął policzka Franka. Jak najdelikatniej tylko potrafił, sunął opuszkami po miękkiej skórze poznając dotykiem każdą jej nierówność, każde zagłębienie i każdą niedoskonałość... Powoli obrysował kontur ust, lekko zadartego nosa i idealnych brwi. Z niezwykłą ostrożnością zamknął mu powieki i ucałował, z radością zauważając, że Frank jest absolutnie bierny i bezwolnie mu się poddaje.Nie mógł uwierzyć we własne szczęście. Trzymał właśnie w ramionach ukochanego mężczyznę i w końcu mógł okazać mu swoją ogromną miłość. Frank był przeraźliwie blady i z trudem oddychał, ale w żaden sposób nie protestował. Dał się ponieść słodkiej atmosferze i pozwalał na wszystko.
-Wiesz co Frankie?- Gerard złapał Franka za dłoń i poprowadził ku łóżku. Usiedli na jego skraju, tak blisko siebie, że stykali się biodrami. Frank pokręcił przecząco głową.
-Kocham cię, Frank. Po prostu cię kocham- czekał na jakąś reakcję, ale Frank z szeroko otwartymi oczami, milczał jak zaklęty. Przez chwilę intensywnie o czymś myślał, aż w końcu wydukał z siebie to samo wyznanie.
-Ja też cię kocham...- po tych słowach Gerard wpił się w jego usta, przyciskając go do siebie. Franka zatkało.Odwzajemnił pocałunek, jednak zrobił to z niechęcią, nie mogąc pozbyć się natrętnej myśli, że właśnie całuje faceta i nie są to żarty. Usta Gerarda były miękkie, mięsiste i niezbyt przyjemne. Chciał się od nich oderwać, pozbyć ich smaku i poczucia na swoich wargach. czuł, że jeszcze chwila, a zacznie się dusić.
-A co z Jamią? Jak ty to sobie wyobrażasz?- spytał słabo Frank, gdy w końcu przerwali intensywny pocałunek. Przeczesał włosy palcami i pozwolił Gerardowi oprzeć się na swoim ramieniu.
-Ona nie musi o niczym wiedzieć.
-Sugerujesz...tajemnicę? Romans?- jednak wokalista nic mu nie odpowiedział.
-A te zdjęcia? Usuniesz?- Gerard uparcie milczał. Zaczął bawić się placami Franka, podziwiając tatuaże umieszczone na jego dłoniach. Po kilku minutach wyjął z kieszeni bluzy telefon i podrzucił go lekko do góry.
-Jeszcze...Jeszcze nie. Usunę jak będę miał co do ciebie pewność- załapał komórkę i wsunął z powrotem do kieszeni, ta jednak wypadła na łózko. Gerard nic nie zauważył. Frank dostrzegł w tym dla siebie szansę.
-Rozumiem, ze teraz nie bardzo mi ufasz...ale to się zmieni...Udowodnię, że można mi wierzyć-pokiwał głową w odpowiedzi, przymknął powieki i wtulił się klatkę piersiową gitarzysty.
-Kochanie- szepnął niepewnie Frank- Może pójdziesz się odświeżyć do łazienki?- usta Gerarda wygięły się w nieprzyzwoitym uśmiechu, a brwi kilka razy uniosły.
-Chcesz odświeżyć się ze mną?- przesunął dłonią po udzie Franka, zmierzając ku jego kroczu. Rozpiął mu delikatnie rozporek i jeszcze bardziej się wyszczerzył. Frank cmoknął go szybko w nos, a potem popchnął.
-Nie...lepiej idź sam. Ja poczekam i się przygotuję- próbował się zalotnie uśmiechnąć, ale był pewien, że wyszło mu to niezmiernie słabo i żałośnie. Mimo to Gerard podniósł się i wciąż gapiąc się na Franka powędrował do łazienki. Zdenerwowany do granic możliwości Frank, wciągnął kilka razy, pospiesznie powietrze przesączone zapachem migdałów i poczekał, aż jego towarzysz wejdzie pod prysznic. Czas niemiłosiernie mu się dłużył, gdy w napięciu czekał na szum wody i podśpiewywanie. Kiedy w końcu to nastąpiło, wziął w drżące ręce telefon Gerarda i jak najszybciej tylko potrafił odszukał folder ze zdjęciami. Nie kłamał. Miał zdjęcia. Trzy fotki, które niby były niepozorne, ale mogły zasiać niepokój w sercu Jamii. Na jednej z nich Frank nachylał się w stronę Gii w taki sposób, że można by pomyśleć, że ją całuje. Nie zastanawiając się długo skasował zdjęcia. Następnie, rozglądając się nerwowo na boki, rzucił telefon pod łózko, pochwycił butelkę z szampanem i prawie przewracając ogromną świecę, wybiegł z pokoju.
Plan wykonany.
Teraz mógł się niczym nie martwić.
Teraz mógł zostawić przyjaciół i narzeczoną.
Teraz mógł zostać w NY... Na zawsze...
Z nią.
********
Osz w ryj. Ale beznadziejne. I po takiej przerwie. Mogę się teraz tylko wstydzić i przepraszać.
Miałam czas, ale ta część szła mi tak opornie, że dopiero za 7867458 podejściem udało mi się ją zakończyć. Okropna. I krótka. Ale obiecuję, że następna będzie lepsza. I wcześniej.
A i dz-dzieki. Za słodkie komentarze ♥
a za wszelakie błędy przepraszam (podejrzewam, ze jest wiele stylistycznych) Nie sprawdzałam. Nawet nie wiem czy ta część ma sens ;w;
Przyznam, że spodziewałam się więcej (w siensie po Gerardzie) :P Ale on okazał się taki naiwny, matko święta. Zaliczyłam megafejspalm jak on poszedł do tej łazienki. Biedna Jamia, biedny zespół :< A pewnie Gia już sobie poszła i ten kretyn będzie jej szukał całymi nocami, a potem wróci z podkulonym ogonem do cycków Jamii. Wiem to xD
OdpowiedzUsuńŁe tam, że przerwa, najważniejsze, że wróciłaś :D I bardzo ładny szablon ;)
Popieram teorię tej powyżej mnie, chociaż mam nadzieję, że nas zaskoczysz. Jakoś postać Gerarda mnie śmieszy tutaj, jeju, on jest taki głupi. Nie, chyba tu nie będzie frerarda. I truskawki się zmarnują. Chyba, że nas oświecisz, czy załamany Gerard siedział na fotelu i zjadałam pudełka lodów czekoladowych, zagryzając truskawkami. Bo... ja lubię truskawki. Bardzo. I to by mi złamało serce, gdyby wylądowały w koszu. Błędów nie zauważyłam, ale zresztą, ja nigdy nie widzę. Sugeruję, żebyś następny rozdział opublikowała z nieco mniejszą przerwą niż ten. Ale ja tylko SUGERUJĘ.
OdpowiedzUsuńSama jesteś okropna! To jest zajebiste <3
OdpowiedzUsuńBuhahaha *.* Frank ma plany na przyszłość, to najważniejsze :D Co do tego, czy wróci do cycków Jamii to nie wysnuwam teorii xD Miałam dziwne wrażenie, że Gerard tak wyjdzie nagle z tej łazienki i przyłapie Franka na kasowaniu tych zdjęć, a potem go zgwałci xD Ale to tylko moje chore myśli, nie przejmuj się :)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą to bardzo przyjemny dla oka ten nowy wygląd bloga Cx Takie pastelowe odcienie nie męczą oczu ^^
-> red like a blood <-
Ja tak często mam jak Frank >D tylko że w takim sensie, że matka wychodzi z domu i nie wiem kiedy wróci, a ja wtedy siadam na kompa (a mi nie można tak) XDDD
OdpowiedzUsuńJak króciutko :< ale się jeszcze rozkręci.
o ty, no nie może być ;_____; ja tak pragnęłam rozwiniętej sceny, żeby te róże latały, szampan lał się po ich klatach i żeby było tak namiętnie a tu Frank, mały skurwiel takie coś wykręcił. brr, niedobry, wolę, żeby był z Gee, albo nawet z Jamią, choć jestem jej hejterem, niż z tą całą Gią czy jak ona miała -.- nie lubię jej, oj nie lubię. ale poza tym, to jest bardzo fajnie, ładnie, pięknie i sympatycznie ;33
OdpowiedzUsuń