niedziela, 2 września 2012

"Do I need you? Yes and no. Do I want you? Maybe so."

 Obudziło ją donośne, irytujące skrzypienie i mocny wiatr, świszczący po całym pokoju. Otworzyła powoli oczy i przetarła je zaciśniętymi dłońmi. Ziewnęła po czym podniosła się do pozycji siedzącej, opatulając się szczelniej, cieniutką, zniszczoną kołdrą. Rozejrzała się po pokoju, zauważając, że jedno z okien jest otwarte na oścież, a szarawe firany wzdymane przez hulający wiatr  podnoszą się, opadają i zawijają wokół stojącej obok szafki. Zignorowała to wtulając się w pościel i przymykając oczy, z nadzieją na jeszcze parę minut błogiego snu. Niestety dźwięki nasilały się coraz bardziej, a chłodne powietrze muskało ją po policzkach co uniemożliwiało jej wypoczynek. Wysunęła niechętnie nogi spod ciepłej kołdry, a gdy tylko jej stopy zetknęły się z zimną podłogą przeszły ją potężne dreszcze. Potarła szybko ramiona, podeszła do okna i z całej siły je zamknęła. Już od kilku miesięcy miała z nim ogromny problem. Otwierało się przy każdej okazji, a raz w czasie wichury, podmuch tak mocno nim trzasnął, że szyba pękła w kilku miejscach.. Nie miała pieniędzy na naprawę. Tak naprawdę nie miała pieniędzy na nic. Wszystkie swoje zarobki przeznaczała na jeden cel, a to co jej zostało ledwo wystarczało na jedzenie, tak  marne, że przez cały czas odczuwała nieprzyjemne ssanie w żołądku. Czynszu nie płaciła od miesięcy. Patrząc na swoje skromne mieszkanie doszła do wniosku, że tu nie ma za co płacić. Jeden pokój, kuchnia i mała łazienka. Wszystko skąpane w mroku, gdyż mądry architekt zaprojektował znikomą ilość okien, i oparach, zgnilizny i kurzu. Nie lubiła tu przebywać. Nie lubiła patrzeć na odrapane ściany, niegdyś lśniące turkusem dziś odstraszające brudem, na stare rozwalające się szafki, staromodny dywan i tani obraz przedstawiający sielankową krainę, pełną słońca i zieleni. Westchnęła przeciągle i poprawiła splątane firanki. Następnie włączyła trzeszczące radio i jak co rano odkrywszy, że żadna stacja nie odbiera wyłączyła je i weszła do kuchni. W małej lodóweczce stał tylko jogurt, a w szafce reszta płatków. Zjadła to, mając nadzieję, że gdy pójdzie do baru do Karen, ta jak zwykle poczęstuje ją darmową kawą i rogalikiem. Karen była cudowna. Nie wypytywała o nic, ale wiedziała, że Angela ma w życiu ciężko, dlatego przyjmowała ją codziennie na darmowe śniadania i kubek gorącej kawy. Nazywała ją Gią i zawsze serdecznie się do niej uśmiechała. Angela nie potrafiła tego odwzajemnić.
 Wstała od stołu, wyrzuciła do kosza opakowanie po płatkach,  następnie nalała do wysokiej szklanki zimnej wody i wypiła ją duszkiem. Spojrzała na zegarek. Wybiła właśnie 8:30. Musiała iść szybko do Arca po wypłatę za wczorajsze przyjęcie. Gdzieś w duchu liczyła na to, że gdy opowie o tym co robił Richard dostanie jakiś ekstra dodatek. Choć właściwie dostała już  ekstra dodatek. Wspaniałą noc, w towarzystwie Franka. Gdy o nim pomyślała, zrobiło jej się dziwnie ciepło na sercu. Jeszcze nigdy  się tak nie czuła i musiała przyznać, że to było przyjemne. Najpierw się bała. Gdy pierwszy raz zobaczyła go w barze, a lodowa skorupa otaczająca jej serce zaczęła topnieć, ogarnął ją lęk. Ludzkie uczucia ją przerażały, bo wiedziała, że gdy się im podda będzie narażona na ból. Ale dzięki niemu...coś się zmieniło. Coś podpowiadało jej, że on jej nie zrani, a wręcz przeciwnie, zdoła uratować przed najgorszym. Rozmowa z nim, słuchanie jego opowieści...to było niesamowite....
-Dziecinada!- prychnęła do siebie. Znała go jeden dzień. Miała okazję rozmawiać z nim jeden raz, a prowadziła na jego temat tak poważne przemyślenia! Pokręciła głowa i nałożyła na usta malinowy błyszczyk. Spojrzała w lustro ostatni raz, zamknęła kosmetyczkę i wyszła z łazienki. Nie mniej jednak, pomyślała, musi do niego dziś iść. Mówił, że Nowy Jork był ostatnim miejscem na trasie koncertowej i jutro z samego rana się stąd wynoszą. Ma mało czasu na naprawienie błędów, wyjaśnienie spraw i nawiązanie z nim jakiegoś  poważniejszego kontaktu.
 Założyła czerwone trampki, w których chodziła zawsze gdy nie pracowała, poprawiła czarną, zniszczoną koszulkę z Black Sabbath i potargała trochę włosy, aby nadać im bardziej dziki wygląd. Następnie wyjęła z torebki fiolkę z jej ulubionymi (niestety podrobionymi) perfumami i prysnęła w kilku strategicznych miejscach. Gotowa do konfrontacji z okrutnym światem i szarą rzeczywistością, już miała wychodzić gdy nagle usłyszała przeraźliwe wołanie o pomoc i dźwięk ocierającego się o siebie metalu. Skrzywiła się i cofnęła o kilka kroków. Krzyki były coraz głośniejsze i dochodziły z podwórza. Angela podbiegła do okna i wyjrzawszy przez nie doznała ogromnej ulgi. To tylko stara Sarah. Ubrana w różowy porwany szlafrok, z kilkoma niebieskimi papilotami na głowie i papierosem w wąskich, sinych ustach stała na środku pożółkłego trawnika i co chwilę wrzeszczała, aby jej pomóc. Pomóc mógł jej chyba tylko psychiatra. Każdy wiedział, że jest pomylona. Niegdyś mieszkała z dwoma synami. Jeden się zaćpał, natomiast drugi popełnił samobójstwo, wieszając się w domu matki. To właśnie przez to Sarah była stuknięta i prawie codziennie fundowała sąsiadom wątpliwej jakości przedstawienia, zawsze na środku podwórza tak by widziało ją większość mieszkańców. Po godzinie lub dwóch męczyła się i wracała do siebie, po drodze robiąc kolejne głupie rzeczy. Angela patrzyła na jej pomarszczoną twarz i puste, niebieskie oczy i poczuła jak coś lodowatego opada jej do żołądka. Oto miała przed sobą człowieka będącego na samym dnie. Bez rodziny, miłości, normalnego życia, a jedynie z bólem, cierpieniem i kolejnymi rozczarowaniami. Angela dostała gęsiej skórki, uświadamiając sobie, że ma predyspozycje aby za kilka lat samemu biegać po trawniku i żałośnie wyć w błaganiu o pomoc. Wzdrygnęła się, a następnie potrząsnęła głową, aby pozbyć się tych okropnych myśli. Odeszła od okna i z mocno bijącym sercem opuściła mieszkanie.
                                                                                    ***
-No...no Angela- powiedział Arco, ukazując w uśmiechu brzydkie i krzywe zęby- Było całkiem nieźle. Richard był bardzo z ciebie zadowolony- wyciągnął ku dziewczynie zwitek banknotów i zamachał nimi niecierpliwie. Angela zgarnęła je łapczywie i pośpiesznie przeliczyła. Było tego wszystkiego trochę ponad 1500 dolarów! Jeszcze nigdy tak wiele nie zarobiła na czysto za jednym razem! Przytuliła do siebie pieniądze, a następnie ukryła głęboko, aby mieć pewność, że jej nie zginą i będzie mogła je wpłacić tam gdzie powinna. Arco patrzył na nią ciągle uważnie, z lekko przymrużonymi oczami i delikatnym uśmiechem. Jego ziemista cera była mocno zaróżowiona, a oczy błyszczały szczęśliwie. Gdyby był to przeciętny człowiek, stwierdziłaby, że jest zakochany, ale Arco, król biznesu, prawdopodobnie robił kolejny interes życia. Działał w wielu branżach i na różne skale, od produkowania tanich win na organizacji drogich przyjęć skończywszy. Kochał zarabiać pieniądze, a wszystko czym się zajmował okazywało się strzałem w dziesiątkę.
Klub z tańczącymi na rurze dziewczynami, będący przykrywką dla burdelu i szeroko rozwiniętego handlu kobiecymi ciałami, był tylko dodatkiem i kaprysem wynikającym z jego seksualnych frustracji. Niestety przez to o prostytutki nikt nie dbał, wszystko załatwiały same, a większość zarobków zabierał im pazerny i żądny pieniędzy alfons. Angela i tak była w uprzywilejowanej sytuacji, gdyż szef ją lubił i dopuszczał do siebie. To oznaczało lepsze zlecenia i 50% zysków, a nie 25% tak jak to było w przypadku "koleżanek" po fachu. Gdyby Arco porządnie się za to zabrał byłby pewnie największym i najlepszym alfonsem w Nowym Jorku, prześcignąwszy nawet tych z Bronksu, ale on miał ważniejsze zajęcia. Prowadził, ponoć interesy z samym Masonem, najbardziej znanym mafiozą w tej części NY.  
Arco zamrugał kilkakrotnie i powoli przyciągnął Angelę do siebie. Pocałował ją delikatnie, masując kolistymi ruchami jej pośladki, opięte bardzo obcisłymi jeansami. Po kilku sekundach intensywnych, ale nie brutalnych, jak zawsze, pocałunków, oderwał się od niej i oblizawszy usta odszedł na bok. Założył ręce do tyłu i wciąż się uśmiechając, zaczął spacerować po pokoju.
-Dzisiaj zaczynasz o 21. Pamiętaj i nie zawiedź mnie- wytarła dokładnie wargi, po okropnym pocałunku z alfonsem i pokiwała lekko głową. Chciała już odejść, bo musiała załatwić jeszcze jedną ważną sprawę, a następnie odwiedzić Franka, ale nie śmiała się ruszyć bez pozwolenia szefa.
-Angela? Mam pytanie- usiadł na ogromnym skórzanym fotelu, wyjął z drewnianego pudełka cygaro i powąchawszy je, spojrzał znowu na dziewczynę. Założył nogi na biurko i poprawił nażelowane włosy.
-Jakie?
-Jak na dziwkę zarabiasz całkiem sporo, a mieszkasz w jakieś melinie i wiecznie chodzisz głodna. Co ty robisz z tymi wszystkimi pieniędzmi? Masz bachora? Chorą matkę na utrzymaniu?- Angela wstrzymała na dłuższą chwilę oddech, a później powoli wypuściła powietrze z płuc. Przetarła twarz dłońmi i odwróciła sie ku alfonsowi.
-Nic ci kurwa do tego- wycedziła przez zaciśnięte zęby Arco przez kilka sekund przeszywał ją intensywnym spojrzeniem, małych świńskich oczu, a następnie pokiwał ze zrozumieniem głową. Machną lekceważąco ręką
-Możesz już wypierdalać
                                                                         ***
Kilka godzin później, już po załatwieniu najważniejszej rzeczy, szła powolnym krokiem w stronę hotelu, zastanawiając się co też najlepszego wyprawia. Zaręczony Frank, którego nie traktowała wczoraj zbyt dobrze, pewnie w ogóle nie będzie chciał jej widzieć. Wmawiała sobie, że w  nocy pomógł jej tylko z litości i współczucia.  Poza tym jutro wyjeżdża i zapewne ich kontakt się urwie. Choć w ich przypadku ciężko było mówić o nawiązaniu jakiegokolwiek kontaktu. Westchnęła żałośnie i poprawiła włosy, mając ochotę zawrócić. Splotła palce powstrzymując ich drżenie i zaczęła głęboko oddychać. Z czarnej, dużej torebki wyjęła gumę do żucia i włożyła pospiesznie do ust. Skrzywiła się, gdyż guma była prawdopodobnie przeterminowana, ale mimo to żuła ją, chcąc się odstresować. Denerwowała się tym spotkaniem. Wszakże miała zamiar zdradzić komuś coś o sobie, wprowadzić go do swojego życia i zaufać mu. Nie robiła tego od lat i pomimo, że Frank był dla niej praktycznie obcy bardzo tego pragnęła. Nie poznawała siebie. Ta decyzja byłą szalona i pewnie przyjdzie jej za to słono zapłacić.
Ale teraz wolała o tym nie myśleć.
W końcu dotarła przed budynek i z głośno bijącym serce pchnęła szklane drzwi. W głównym holu, pomalowanym na dziwny odcień brązu, stał ogromny, masywny kontuar, za którym siedziała drobna blondynka. Dziewczyna malowała sobie paznokcie na czarno i nuciła pod nosem jakąś słodką melodię.
-Dobry wieczór- powiedziała drżącym głosem Angela podchodzą bliżej. Blondynka zwróciła głowę w jej stronę, odrzucając do tyłu gęste i długie włosy. Spojrzała na nią pytająco, wydmuchując jednocześnie ogromnego balona z różowej gumy do żucia. Balon rósł i rósł, a kiedy nabrał dość sporych rozmiarów pękł i blondynka, zebrała jego resztki językiem.
-Słucham- spytała w końcu głośno mlaskając. Angela skrzywiła się lekko, odchrząknęła i połknęła gumę, nie mając już na nią ochoty. Poczuła jak drobna kuleczka prześlizguje się powoli przez jej zaciśnięte ze zdenerwowania gardło, a następnie opada do pustego żołądka. Dopadły ją mdłości i z ledwością powstrzymała się przed wyjściem z hotelu.
-Szukam...Czy jest tu zameldowany Frank Iero?- serce tak głośno łomotało jej w piersi, że prawie nie słyszała swojego głosu. Recepcjonistka ze znudzoną miną wprowadziła dane do komputera.
-Jest- odpowiedziała krótko, opierając głowę na dłoni i robiąc kolejne, mniejsze balony.
-A który pokój?- prychnęła pogardą i  przewróciła oczami.
-Nie mogę udzielać takich informacji. Mogę jedynie zadzwonić do jego pokoju- Angela pokiwała ochoczo głową i zaczęła bawić się frędzlami doczepionymi do rączki jej torebki. Zaczęła je skubać i rwać, w oczekiwaniu na rezultat.
-Niestety nie ma go w pokoju. Może wyszedł z hotelu, albo jest gdzieś na jego terenie. Może pani poczekać - odłożyła ze zniecierpliwieniem słuchawkę i wskazała Angeli brązową kanapę stojącą przy przeciwległej ścianie. Angela spojrzała na zegarek. 20:04. Ma jeszcze prawie godzinę. Choć miała ochotę wyjść, powiedziała sobie, że zostanie.  Decyzja o wizycie u Franka kosztowała ją dużo nerwów i obsesyjnych rozmyślań.
Nie zrezygnuje gdy jest tak blisko.
                                                                              ****
20:04 a o 20 Frank miał się spotkać z Gerdziem wiec pewnie dlatego nie ma go w pokoju. Hyhyhyhy. Co się wydarzyło w pokoju Gerdzia? To już następnym odcinku x3
A muszę się pochwalić, że już wszystko wiem. Ułożyłam plan co do tego opowiadania, ustaliłam szczegóły... i koniec z wymyślaniem na bieżąco! Wiem już też jak naprawdę nazywa się główna bohaterka (na początku korciło mnie żeby nazwać ja Jamia ;w;) i jak to wszystko się skończy.
Także tego i tamtego. Dziękuję za te wszystkie komentarze, tak miłe słowa, lajki itp itd. Kocham ♥♥♥(mam już drugą trójkę i mogę serduszkować) ♥♥♥♥♥
Szybko się zebrałam do następnego odcinka. Ale jutro szkoła. Jutro szkoła. Szkoła... ;____; Boziu. Druga liceum wzywa. No w każdym razie, chciałam jeszcze przed rozpoczęciem roku to dodać, bo kto wie jak to będzie potem z czasem. 

8 komentarzy:

  1. Ja pierdole nawet mi nie przypominaj, że jutro szkoła xD Może to głupio zabrzmi, ale ja wciąż nie mogę się przyzwyczaić do tej myśli... :/ I nie jest ona przyjemna :C
    Oh! To bardzo dobrze, że już masz wszystko ułożone i zaplanowane :) Nie będziesz miała aż tak bardzo pod górkę ♥♥♥ Ja zawsze miałam trójeczkę :D Uwielbiam napierdalać serduszkami jak zajedzie taka potrzeba :]
    Bardzo ładnie dziwka i alfons się do siebie odzywają :P Ja sama jestem wielce ciekawa po co jej kasiorka :) Wyjedzie? A może knuje coś jeszcze innego? No i co tam Gee z Frankiem będą robić? o.O Nie lubię być czymana w niepewności, nooooo :D Gwałt? :3 A może Franciszka pierdolnie Gerarda, zgarnie po drodze dziwkę z recepcji i ruszy w daleki świat? :D Rzecz jasna z dziwką :] A Jamia i jej piękne cycki zostaną w NY :D Co ty na taki scenariusz? *szczerzy zębiska*

    -> red like a blood <-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetny scenariusz. Sama bym na taki nie wpadła xD W pokoju będzie coś co mogłoby by być początkiem Frerarda ;w; *le spojler*
      I w przyszłym tygodniu już o tym przeczytasz )o ile mój leń pozwoli) ♥♥♥♥

      Usuń
  2. nie mówcie na nią dziwna nooo *jęczy* To takie dla niej niesprawiedliwe *wie, że ona jest prostytutką, ale i tak chce darzyć ją szacunkiem* Jutro tylko rozpoczęcie gerls! Szkoła zacznie się we wtorek :3 Ja tam już chcę żeby się zaczęła - będzie można z czystym sumieniem czekać na wakacje :3
    A co do odcinka to po pierwsze - cieszę się, że tak szybko. Po drugie - chcę wiedzieć co Gerd zrobił z Frankiem. Na pewno coś z nim zrobił, o tym jestem przekonana. Po trzecie - będę oryginalna i zapytam, po co jej ta kasiora? XD A po czwarte - piszesz epicko i chce kolejną część <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ona jest narkomanką, prawda? *odkryła*
    P.

    OdpowiedzUsuń
  4. Daj następny rozdział no. *tak, chcę zobaczyć hard molest w wykonaniu franka i gerda uhuhuhuhu*. MAMO.

    OdpowiedzUsuń
  5. Osz ty wredoto! Jak mogłaś tak skończyć! Ja chcę więcej tego! To okropne czekać na rozdział. ;_; Moje serce się kraje. Lubię to czytać. Tylko co się stało z moim franiem? czyżby Gerard zaczął go napastowywać? Ah, i teraz sobie uświadomiłam, że w moim następnym opowiadaniu po requiem gerd też jest psychopatą, ale napisałam tak nieumyślnie, więc wybacz za to charakterowe podobieństwo. Oczywiście fabuła jest zupełnie inna. Tak czy siak, nie mogę się doczekać kolejnej części. YO!

    OdpowiedzUsuń
  6. Heheszki, ja wiem co Franek robi w pokoju Gee ♥ No ok, koniec perwersji, jestem zboczona. Odcinek jak zwykle cudny, piękny, zjawiskowy, porywający, i te opisy, matko z córką! Jak ja uwielbiam twoje opisy! ♥

    OdpowiedzUsuń